Mało brakowało! Tęczowy kandydat o mały włos nie został prezydentem Polski

Wczoraj ulicami Warszawy przeszedł tzw. Marsz Równości – wydarzenie promowane jako święto tolerancji i akceptacji. W rzeczywistości jednak była to parada ideologiczna, jawnie propagująca wartości sprzeczne z chrześcijańskimi fundamentami naszej cywilizacji. Patronat nad wydarzeniem objął prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski, który nie tylko firmował marsz swoim nazwiskiem, ale też w nim uczestniczył i przemawiał z jego sceny. A przecież jeszcze kilka tygodni temu podczas kampanii wyborczej starał się maskować swoje rzeczywiste poglądy, ukrywając poparcie dla skrajnych środowisk LGBT. Czyżby liczył na naiwność konserwatywnego elektoratu?

Flaga LGBT schowana na debatę – ujawniona po wyborach

Podczas jednej z debat prezydenckich Trzaskowski unikał jednoznacznych deklaracji w sprawie poparcia dla ideologii LGBT. Pamiętamy przecież słynny incydent z flagą, którą pospiesznie usunięto ze sceny tuż przed transmisją – symbol, który miał zniknąć, by nie odstraszyć umiarkowanego i prawicowego elektoratu. Ten teatr trwał przez całą kampanię – biało-czerwona maskarada, w której Trzaskowski pozował na kandydata wszystkich Polaków, starającego się nie dzielić, lecz łączyć. I wielu dało się na to nabrać.

Tymczasem zaraz po wyborach maski opadły. Rafał Trzaskowski wrócił do roli, którą pełni od lat – promotora ideologii LGBT, patrona marszów równości, uczestnika demonstracji, w których hasła równości przeplatają się z szyderstwem wobec chrześcijaństwa i promocją radykalnych postulatów lewicowych.

Sataniści, drag queen i promocja aborcji – oto „tolerancja” w praktyce

Nie sposób nie wspomnieć o jednym z najbardziej bulwersujących aspektów warszawskiego marszu. Wśród jego uczestników znaleźli się bowiem sataniści – osoby przebrane za diabły i niosące transparenty promujące aborcję. Na jednym z nich widniał adres strony „gosatan.pl”, co w kontekście obecności licznych dzieci i młodzieży, które były obecne na marszu, jest szczególnie niepokojące.

Obok nich maszerowali aktywiści przebrani w makabryczne stroje, stylizowane na drag queen, niektórzy ucharakteryzowani jak z horroru. Trudno uznać to za przypadek – to świadome działanie, mające na celu wyśmiewanie i prowokację. Kpiny z religii, symboliki chrześcijańskiej i promowanie kultury śmierci stały się nieodłącznym elementem tych wydarzeń.

A wszystko to pod czujnym okiem i z błogosławieństwem prezydenta stolicy.

Głos ewangelicznych chrześcijan – zawód i refleksja

Z bólem serca trzeba przyznać, że niemała część ewangelicznych chrześcijan dała się zwieść pozorom. W drugiej turze wyborów prezydenckich 2025 znaczna liczba osób deklarujących wiarę w Jezusa Chrystusa oddała swój głos na Rafała Trzaskowskiego. Być może kierowali się niechęcią do obecnej władzy, być może zostali zmanipulowani medialnym przekazem – jedno jest pewne: opowiedzieli się po stronie człowieka, który otwarcie sprzeciwia się chrześcijańskiej wizji małżeństwa, rodziny i życia.

Szczególnie bolesne jest to, że wśród głosów poparcia dla Trzaskowskiego znaleźli się również niektórzy pastorzy – osoby, które mają obowiązek być duchowymi przewodnikami i stróżami prawdy. Ich zaangażowanie w kampanię tego kandydata – choćby pośrednie – było wyrazem głębokiego niezrozumienia duchowej walki, jaka toczy się wokół nas. Nie możemy sobie pozwolić na duchową ślepotę. Głosowanie to nie tylko kwestia polityczna – to również decyzja moralna i duchowa.

Na szczęście – Polska nie dała się do końca zwieść

Choć Trzaskowski przegrał różnicą zaledwie kilkuset tysięcy głosów, zwyciężył Karol Nawrocki – kandydat, który w swoim programie mówił o obronie rodziny, suwerenności i tradycji. Przepływy elektoratu pokazują, że część wyborców lewicowych i centrowych również zdecydowała się poprzeć Nawrockiego. Wydaje się, że wielu ludzi zrozumiało, jak wielkie niebezpieczeństwo niesie ze sobą zwycięstwo kandydata wspieranego przez agresywnie promujące swoje postulaty środowiska ideologiczne.

Czas na pokutę i powrót do źródeł

Dla ewangelicznych chrześcijan ten moment powinien być czasem głębokiej refleksji. Czy nasz głos w wyborach odzwierciedlał nasze wartości? Czy nie daliśmy się zwieść ładnie opakowanemu przekazowi medialnemu? Czy modliliśmy się przed oddaniem głosu – czy raczej kierowaliśmy się emocjami, złością, frustracją?

Pismo Święte wzywa nas, byśmy nie stawali się przyjaciółmi świata, bo kto chce być przyjacielem świata, staje się nieprzyjacielem Boga (Jakuba 4:4). Nie ma kompromisu między światłem a ciemnością, między Chrystusem a Beliarem.

Dziś potrzebujemy przebudzenia – nie politycznego, ale duchowego. Potrzebujemy liderów, którzy nie będą bali się mówić prawdy, którzy nie będą klaskać diabłu tylko dlatego, że ma kolorowy garnitur. Potrzebujemy pastorów, którzy zamiast lobbować za kompromisami, będą głosili Ewangelię bez względu na cenę. Potrzebujemy chrześcijan, którzy zamiast szukać akceptacji świata, będą żyć dla Bożej chwały.

Bo jeśli my nie powstaniemy teraz – wkrótce może być za późno.

Kirk Peter Johanson

social media
JESUSNEWS
JESUSNEWS
Artykuły: 534

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *