Śmierć – nieuchronny los i wezwanie do nawrócenia
Nie mamy władzy nad chwilą, w której nasze życie dobiegnie końca. Niezależnie od tego, czy śmierć przychodzi nagle, w wyniku przemocy czy nieszczęśliwego wypadku, czy też po długiej chorobie, jej nadejście jest nieuniknione. Pytanie, które pozostaje, brzmi: czy jesteśmy na nią przygotowani?
Słowa Jezusa Chrystusa, zapisane w Ewangelii Łukasza, rzucają światło na tę trudną rzeczywistość. Pan mówi o tragicznych losach tych, którzy zginęli z rąk Piłata, oraz o nieszczęśnikach przygniecionych przez zawaloną wieżę w Siloam. Nie szuka On winnych, nie roztrząsa przyczyn, lecz wskazuje na uniwersalną prawdę: śmierć nie wybiera między sprawiedliwymi, a grzesznikami.
„Czy myślicie, że ci Galilejczycy, którzy ucierpieli w ten sposób, byli większymi grzesznikami niż wszyscy inni Galilejczycy? Bynajmniej, powiadam wam, lecz jeśli się nie upamiętacie, wszyscy podobnie poginiecie” (Łk 13:2-3 BW). To wezwanie do nawrócenia, do spojrzenia w głąb własnego serca, jest jak dzwon bijący na alarm. Czas dany nam na ziemi nie jest nieskończony, a Boża cierpliwość, choć wielka, ma swoje granice.
W przypowieści o nieowocującym drzewie figowym, którą Jezus opowiada w tym samym fragmencie Ewangelii, kryje się dalsza przestroga. Gospodarz, widząc drzewo, które od lat nie przynosi owoców, postanawia je wyciąć. Ogrodnik prosi jednak o jeszcze jeden rok, by mógł je pielęgnować i podlewać. Ta parabola jest obrazem Bożego miłosierdzia, które daje nam czas na przemianę, ale także przypomnieniem, że zwlekanie z nawróceniem może mieć tragiczne konsekwencje. Brak owoców wiary – brak miłości, posłuszeństwa, oddania Bogu – prowadzi do duchowej śmierci, którą Pismo nazywa „drugą śmiercią”. Czyż nie jest to ostrzeżenie, by nie marnować danej nam łaski?
Jezus, zmierzając ku Jerozolimie, gdzie czekała Go męka i krzyż, stał się naszym orędownikiem, tym, który wstawia się za nami przed Ojcem. Jednak nawet Jego ofiara nie zwalnia nas z odpowiedzialności za własne życie. Śmierć jest powszechna – dotyka królów i żebraków, młodych i starych, bogatych i ubogich. Nie ma przed nią ucieczki, a jedyną odpowiedzią na jej nieuchronność jest życie w zgodzie z Bożym powołaniem. Pamiętajmy o kruchości naszego istnienia i nie odkładajmy na później tego, co najważniejsze – pojednania z Bogiem.
Pismo Święte nie pozostawia wątpliwości co do wagi tej sprawy. Apostoł Paweł w Liście do Koryntian przypomina o fundamencie naszej nadziei: „A przypominam wam, bracia, ewangelię, którą wam zwiastowałem, którą też przyjęliście i w której trwacie, przez którą też jesteście zbawieni, jeśli ją tylko zachowujecie tak, jak wam ją zwiastowałem, chyba że nadaremnie uwierzyliście” (1 Kor 15:1-2 BW). To Słowo jest jak latarnia w mroku – wskazuje drogę, ale wymaga od nas kroku wiary. Nie wystarczy słuchać, trzeba działać; nie wystarczy wiedzieć, trzeba żyć zgodnie z prawdą.
Żyjemy w czasach, gdy wielu odwraca się od tych fundamentalnych prawd, wybierając wygodę i złudne poczucie bezpieczeństwa. Świat wokół nas często promuje życie bez refleksji nad wiecznością, bez troski o stan duszy. Reklamy, kultura, a nawet niektóre wspólnoty religijne zdają się mówić: „Żyj chwilą, nie myśl o jutrze”. Lecz czy takie podejście nie jest zwodzeniem samego siebie? Czy nie przypomina to człowieka, który buduje dom na piasku, ignorując nadchodzącą burzę? Śmierć, choć niewygodnym tematem, jest rzeczywistością, której nie da się zignorować. Każdego dnia jesteśmy o krok bliżej kresu, a pytanie o to, co czeka nas po drugiej stronie, nie może pozostać bez odpowiedzi.
Nie chodzi tu o sianie strachu czy wywoływanie niepokoju. Wręcz przeciwnie – świadomość własnej śmiertelności może stać się źródłem głębokiej przemiany. Kiedy uświadamiamy sobie, że nasze dni są policzone, zaczynamy inaczej patrzeć na to, co naprawdę ważne. Czy poświęcamy czas na budowanie relacji z bliskimi? Czy nasze słowa i czyny przynoszą chwałę Bogu? Czy nasze życie jest świadectwem wiary, czy raczej pustym trwaniem, jak owo nieowocujące drzewo figowe? To pytania, które każdy z nas powinien sobie zadać, zanim będzie za późno.
Boża łaska jest niewyczerpana, ale czas, który nam dano, jest ograniczony. Jak czytamy w Liście do Hebrajczyków: „Postanowiono ludziom raz umrzeć, a potem sąd” (Hbr 9:27 BW). Nie ma drugiej szansy, nie ma możliwości naprawienia tego, co zaniedbaliśmy. Dlatego tak istotne jest, by już dziś spojrzeć w swoje serce i zapytać: czy jestem gotowy? Czy moje życie jest w rękach Tego, który jest Panem życia i śmierci? Jezus Chrystus, przez swoją śmierć i zmartwychwstanie, otworzył przed nami drogę do życia wiecznego, ale to od nas zależy, czy tę drogę wybierzemy.
Niech więc pamięć o nieuchronności śmierci nie będzie dla nas brzemieniem, lecz wezwaniem do działania. Niech skłoni nas do szukania Boga, do porzucenia grzechu, do życia w prawdzie i miłości. Bo choć śmierć jest końcem ziemskiej wędrówki, dla tych, którzy trwają w Chrystusie, jest zaledwie początkiem – początkiem wieczności w Bożej chwale. Nie odkładajmy tego, co najważniejsze, na jutro, bo jutro może nigdy nie nadejść. Czas jest darem, ale i odpowiedzialnością. Wykorzystajmy go mądrze, by nasze życie przyniosło owoc, który przetrwa na wieki.
O prześladowaniu ewangelików:

Kronika miasta Boguszów-Gottesberg (Boża Góra) – kliknij, aby dowiedzieć się więcej
Kirk Peter Johanson








