
Wyobraź sobie, że stoisz na rozdrożu. Z jednej strony widzisz swoje życie – pełne planów, ambicji, czasem nawet religijnych rytuałów. Z drugiej strony jest Bóg, który patrzy na ciebie i widzi więcej, niż ty sam jesteś w stanie dostrzec. Pismo Święte mówi o Kościele w Laodycei: „Mówisz: Jestem bogaty, wzbogaciłem się, niczego mi nie potrzeba, a nie wiesz, żeś nędzarzem, biedny, ślepy i nagi” (Obj 3:17 BW). To jak lustro, które pokazuje, że możemy czuć się pewni swojej wiary, a w rzeczywistości być daleko od Bożego planu. Przez lata podróży, zmagania z wyzwaniami i odkrywania wiary nauczyłem się, że największym przeciwnikiem nie jest świat zewnętrzny, ale nasze własne złudzenia. Duchowe samookłamywanie to cichy wróg, który sprawia, że czujemy się „w porządku”, choć w głębi duszy coś nas uwiera.
Musimy zatem spojrzeć w głąb siebie i zapytać: czy naprawdę idę właściwą drogą?

Brak fundamentu – narodzenie na nowo Nie da się biec w maratonie, jeśli nie stoisz na linii startu. Jezus mówi: „Jeśli się kto nie narodzi na nowo, nie może ujrzeć Królestwa Bożego” (J 3:3 BW). To nie jest tylko religijna fraza – to punkt zwrotny. Spotykałem ludzi, którzy chodzili do kościoła, modlili się, a jednak ich życie nie miało tej iskry, która rodzi się z prawdziwego spotkania z Bogiem. Narodzenie na nowo to jak zdobycie nowego szczytu – wymaga decyzji, odwagi i zaufania. Bez tego fundamentu nasze wysiłki są jak budowanie domu na piasku. Zatrzymaj się i zapytaj: czy moja wiara opiera się na żywej relacji z Bogiem, czy tylko na tradycji?
Powierzchowność kontra uświęcenie Droga chrześcijanina to nie sprint, a maraton. Paweł pisze: „Niech Bóg pokoju uświęci was całkowicie” (1 Tes 5:23 BW). Uświęcenie to proces, który wymaga pracy nad sobą – jak przygotowanie do wyprawy w nieznane. Widziałem, jak ludzie zadowalają się powierzchowną wiarą: chodzą na nabożeństwa, ale ich codzienne życie nie odzwierciedla Chrystusa. To jak wspinaczka – każdy krok wymaga wysiłku, ale prowadzi do celu. Uświęcenie to codzienne wybory: rezygnacja z grzechu, szukanie Bożych wskazówek, praca nad charakterem. Jeśli stoisz w miejscu, zapytaj: co mogę zmienić, by moja wiara była głębsza?
Blisko, ale nie dość – pułapka „prawie” Być blisko Królestwa Bożego to nie to samo, co być w nim. Jezus mówi do uczonego w Piśmie: „Niedaleko jesteś od Królestwa Bożego” (Mk 12:34 BW). To jak dotarcie do bazy pod Everestem – jesteś blisko, ale szczyt wciąż przed tobą. Spotkałem ludzi, którzy żyli blisko wiary – chodzili do kościoła, znali Pismo, ale coś ich powstrzymywało przed pełnym oddaniem. To może być strach, wygoda albo przywiązanie do starego życia. Bliskość bez wejścia to złudzenie. Zastanów się: co mnie powstrzymuje przed pełnym zaufaniem Bogu?
Cudotwórstwo bez serca – puste gesty Nie wszystko, co wygląda na duchowe, jest od Boga. Jezus ostrzega: „Nie każdy, który mi mówi: Panie, Panie, wejdzie do Królestwa Niebios” (Mt 7:21-23 BW). Widziałem ludzi, którzy fascynowali się cudami, proroctwami czy duchowymi doświadczeniami, ale ich życie nie miało fundamentu w relacji z Chrystusem. Cuda bez intymności z Bogiem są puste. Zamiast gonić za sensacjami, skup się na tym, co najważniejsze: czy twoje serce bije dla Jezusa?
Płytkość kontra pragnienie Boga „Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości” (Mt 5:6 BW). Płytkie życie duchowe to jak picie wody z kałuży, gdy obok płynie czysty strumień. Zadowolenie z minimum – cotygodniowej mszy, nabożeństwa, czy szybkiej modlitwy – to pułapka. Prawdziwa wiara to głód Boga, który popycha do działania, jak pragnienie zdobycia kolejnego celu w wyprawie. Zapytaj siebie: czy moja wiara to tylko rutyna, czy żywa pasja, która zmienia moje życie?
Jezus w centrum, nie na marginesie Jeśli Jezus jest tylko dodatkiem do twojego życia – obok pracy, hobby czy rodziny – to tracisz to, co najważniejsze. Wiara to jak wyprawa, w której kompas zawsze wskazuje na Chrystusa. Gdy On jest w centrum, wszystko inne znajduje swoje miejsce. Zastanów się: czy Jezus jest twoim priorytetem, czy tylko jedną z opcji?
Zbawienie to proces, nie jednorazowy akt „Ciasna jest brama i wąska droga, która wiedzie do żywota” (Mt 7:13-14 BW). Zbawienie to nie jednorazowa modlitwa, ale droga pełna wyzwań i decyzji. Spotkałem ludzi, którzy myśleli, że wystarczy „modlitwa grzesznika”, by być zbawionym. To jak założenie butów trekkingowych i niewyruszenie w drogę. Zbawienie to codzienne podążanie za Chrystusem, nawet gdy jest trudno. Czy jesteś gotów iść wąską ścieżką, zamiast wybierać szeroką drogę wygody?
Usprawiedliwianie grzechu – pułapka miłości „Nie łudźcie się! Ani cudzołożnicy, ani bałwochwalcy Królestwa Bożego nie odziedziczą” (1 Kor 6:9-10 BW). Usprawiedliwianie grzechu miłością to jedna z najsubtelniejszych pułapek. Miłość jest fundamentem wiary, ale nie może być wymówką dla łamania Bożych zasad. Jak polarnik, który musi trzymać się zasad, by przetrwać, tak chrześcijanin musi trzymać się prawdy. Miłość bez prawdy prowadzi do chaosu. Zastanów się: czy twoje wybory odzwierciedlają Bożą wolę?
Droga do autentycznej wiary Duchowe samookłamywanie to jak zgubienie szlaku w gęstej mgle. Możesz myśleć, że idziesz w dobrym kierunku, ale bez kompasu – Pisma Świętego – łatwo zbłądzić. Moje doświadczenie, zarówno w podróży, jak i w wierze, nauczyło mnie, że kluczem jest uczciwość wobec siebie i Boga. Nie bój się spojrzeć w lustro swojej duszy. Zapytaj: czy moja wiara jest autentyczna? Czy idę za Chrystusem całym sercem? Droga do Królestwa Bożego wymaga wysiłku, ale nagroda jest warta każdej kropli potu. Zacznij dzisiaj – zrób kolejny krok, by twoja wiara była żywa i prawdziwa.
Kirk Peter Johanson
O prześladowaniu ewangelików:
Kronika miasta Boguszów-Gottesberg (Boża Góra) – kliknij, aby dowiedzieć się więcej







