
Można z pewnością stwierdzić, że nie istniał żaden człowiek i nie będzie istniał taki, który nie pragnie być szczęśliwy i żyć sensownie. Według Arystotelesa szczęście (eudajmonia) jest celem, do którego zmierza wszelka praktyka – doskonałym, samowystarczalnym dobrem i ostatecznym celem działania. Każdy człowiek, który choć na chwilę zastanowi się nad szczęściem, wie, że to pojęcie oznacza coś znacznie więcej niż przyjemność czy chwilowa radość. Każdy, nawet jeśli nie rozmyśla nad tym głębiej, naturalnie szuka ostatecznego dobra, tego ostatniego poziomu, na którym nie będzie już żadnych braków, niezaspokojenia, trudów ani bólu.

Już starożytni myśliciele, w tym Arystoteles, odróżniali szczęście od zmysłowej przyjemności. Według niego niewykształcony ogół, który najwyższe dobro i prawdziwe szczęście widzi w rozkoszy, objawia naturę niewolniczą, wybierając tryb życia odpowiedni dla bydła. Tacy ludzie zadowalają się tym, co człowiek dzieli ze zwierzęciem, czyli zmysłowością, nie dbając o rozum – cechę swoistą dla człowieka, odróżniającą go od zwierzęcia. Dla Stagiryty szczęście polegało na trwałym postępowaniu, w którym najwyższa zdolność człowieka spełnia się w odniesieniu do najdoskonalszego przedmiotu – rozumu. Dlatego szczęście może wynikać wyłącznie z postępowania zgodnego z rozumem.
Mamy więc u Arystotelesa – przedstawiciela pogańskich Greków – ciekawą myśl, że szczęście związane jest z powinnością wynikającą z rozumu, a nie zmysłową, naturalną przyjemnością. To myśl w pewnym stopniu zbieżna z przesłaniem biblijnym, które również wskazuje, że szczęście to wykonywanie określonych powinności, z tą różnicą, że w Biblii te powinności określa Bóg, a nie rozum.
Arystoteles skupia się na szczęśliwości doczesnej, uzależnionej od postępowania rozumnego, które prowadzi do życia cnotliwego. Arystotelesowskie cnoty (gr. areté – cnota) to m.in. męstwo, umiarkowanie, hojność, wielkoduszność, dowcip, uprzejmość, uzasadniona duma, łagodność, prawdomówność, umiar w obowiązkach itp. Człowiek cnotliwy powinien służyć społeczeństwu, czyli poprzez dbanie o własną doskonałość (cnoty) troszczyć się o dobro innych ludzi – w przyjaźni, małżeństwie, wychowaniu, kulturze, gospodarce, prawie.
Kant jednak zauważa pewien problem u Arystotelesa – dostrzega go zresztą sam Arystoteles. Tym problemem jest fakt, że nawet najbardziej cnotliwy człowiek nie może zagwarantować sobie szczęścia, ponieważ osiągnięcie szczęścia nie zależy wyłącznie od człowieka. Istnieje bowiem wiele przyczyn zewnętrznych, które uniemożliwiają jego osiągnięcie. Kant, zgodnie z Biblią, choć wyprowadza ten wniosek rozumowo, twierdzi, że należy postulować istnienie Boga jako Tego, który ma moc zapewnić warunki, by osiągnąć najwyższe dobro. Wniosek ten Kant wyprowadza z samej refleksji nad najwyższym dobrem, czyli ostatecznym szczęściem. Stwierdza mianowicie, że skoro mamy w sobie koncept i pragnienie osiągnięcia szczęścia, to musi istnieć możliwość jego realizacji, jednak nasz doczesny świat tego nie umożliwia.
Kant uważa również, że Dobro Najwyższe, czyli najwyższe szczęście i sens, związane jest z prawem moralnym, które nakazuje nam dążyć do Dobra Najwyższego. Jeśli tak jest, to samo prawo moralne, gdyby nie było możliwości jego spełnienia, byłoby jedynie pustą iluzją, a zatem fałszywe. Dlatego Bóg jest niezbędny, by najwyższe szczęście i doskonałość moralna były osiągalne. Stąd wniosek, że Arystoteles, choć poprawnie rozpoczął swoje rozumowanie, zatrzymał się na świecie doczesnym i nie był w stanie wyjaśnić, jak można osiągnąć najwyższe szczęście. Kant trafnie twierdzi, że należy wyjść poza ten świat i szukać najwyższego szczęścia w Bogu.
Warto zauważyć, że dziś – i dawniej – istnieli myśliciele, którzy faktycznie twierdzili (lub twierdzą), że prawo moralne, czyli nakazy sumienia, są relatywne i niewiążące. Niemniej jednak takich ludzi było (i jest) niewielu, a w praktyce każdy odwołuje się do jakiejś obiektywnej moralności i sprawiedliwości. Nikt też nie zgadza się, by świat był, jak to określił Hegel, przerażającą rzeźnią; każdy chciałby widzieć świat lepszym, ale bez Boga ta wizja nie jest możliwa do zrealizowania.
Dobrze będzie podsumować i zanalizować sensy naszego życia, które można podzielić na trzy stopnie.
Pierwszy stopień to sfera naturalna, w której występuje hedonizm bezpośredni i pośredni. Hedonizm bezpośredni dąży do szybkiego zaspokojenia pragnień i natychmiastowego szukania przyjemności oraz unikania przykrości. Hedonizm pośredni jest bardziej przemyślanym sposobem życia egoistycznego, ponieważ potrafi odmówić sobie natychmiastowej przyjemności i zgodzić się na trud, by w przyszłości osiągnąć bardziej trwałą przyjemność, np. zdrowie, dobrobyt, władzę czy prestiż. Nadal jednak jest to hedonizm, czyli dbanie wyłącznie o siebie.
Drugim stopniem jest sfera ludzka, nad którą rozmyślali Arystoteles i Platon. Dotyczy ona doskonalenia siebie, czyli rozwoju cnót moralnych i intelektualnych, a także zaangażowania się w dobro innych ludzi.
Trzeci, ostatni stopień, postulowany przez Kanta, to sens wiary. Rozwiązuje on problem śmierci, która zawsze przerywa nasze nigdy niedokończone doskonalenie się i próby osiągnięcia dobra dla innych. Ten sens przekracza śmierć, która w doczesnym świecie nie pozwala nam osiągnąć najwyższego sensu. Bóg natomiast umożliwia osiągnięcie tego celu wierzącym po śmierci.
Ten trzeci stopień sensu rozwiązuje jeszcze jeden problem – problem winy. Wiemy zarówno z doświadczenia, jak i z Bożego Słowa, a także zauważali to filozofowie w różnych czasach, że nawet najszczersze dążenie do doskonałości moralnej nie pozwala nam być w pełni dobrymi i – co ważniejsze – usprawiedliwionymi.
Jeśli nie założymy istnienia Boga, oznacza to, że dążenie do moralnej doskonałości nie ma sensu, bo nigdy nie jest osiągalne, a tym samym niemożliwe jest osiągnięcie Dobra Najwyższego, czyli Szczęścia i Sensu. Wreszcie, nigdy nie uzyskamy usprawiedliwienia z naszych win, a dodatkowo śmierć w każdej chwili brutalnie przerywa nasze najlepsze starania.
To krótkie rozważanie o szczęściu i sensie być może pomoże nam skuteczniej dotrzeć do ludzi, którym głosimy Ewangelię. W mojej opinii jest to bardzo życiowy i ważny argument, na który możemy się powołać w rozmowach, ponieważ każdy szuka szczęścia i sensu. Psalmista tak opisuje, jak być szczęśliwym człowiekiem:
„Szczęśliwi, których droga nieskalana, którzy postępują według Prawa Pańskiego.
Szczęśliwi, którzy zachowują Jego upomnienia, całym sercem Go szukają,
którzy nie czynią nieprawości, lecz kroczą Jego drogami.
Ty na to dałeś swoje przykazania, by pilnie ich przestrzegano.
Oby moje drogi były niezawodne w przestrzeganiu Twych ustaw!
Wtedy nie doznam wstydu, gdy zważać będę na wszystkie Twe przykazania.
Chcę Ci dziękować szczerym sercem, gdy nauczę się wyroków Twej sprawiedliwości.
Przestrzegać będę Twych ustaw: nie opuszczaj mnie nigdy!”
(Ps 119,1-8 BW)
Pastor Michał Prończuk







